Na początku wojny księżna Daisy von Pless złożyła sobie potrójne przyrzeczenie: być do granic możliwości lojalną wobec kraju swojego męża i dzieci, nie zaprzestając wysiłków na rzecz pokoju między Anglią i Niemcami, pielęgnować chorych żołnierzy niemieckich oraz zrobić wszystko co w mocy, by pomóc angielskim więźniom wojennym. Do wypełnienia dwóch ostatnich przystąpiła natychmiast. Niestety w obu wypadkach jej inicjatywa od zarania napotkała na trudności. Co dla Daisy wydawało się normalne i samo przez się zrozumiałe, niekoniecznie zostało w ten sposób spostrzeżone przez innych.
Wychowana w tradycji charytatywnego poświęcenia się wyższym celom zrządzonym przez los, księżna von Pless, jak jej siostra Shelagh i inne przyjaciółki angielskie, zamierzała otworzyć i prowadzić własny szpital i ośrodek rekonwalescencji dla rannych. Oczywiście mieściłyby się one na terenie jej posiadłości na Śląsku. Mąż jednak przeciwny był tej idei i nie zamierzał dać grosza na coś, co według niego powinno było leżeć w gestii władz. Poza tym, przynajmniej na początku, był przekonany, że wojna nie potrwa długo i tego rodzaju wydatek mijał się z celem.
Hotel Plessów w Szczawnie został ewentualnie przekształcony na szpital wojskowy, który Daisy później odwiedzała, ale robiła to okazyjnie i nie w wymiarze jego zarządczyni, ale zaszczytnego gościa przynoszącego pacjentom upominki i omawiającego z personelem bieżące problemy. To samo można powiedzieć o jej roli w przypadku szpitala w Mokrzeszowie.
Patrząc z perspektywy czasu, był to, moim zdaniem, duży błąd Hansa. Kierownictwo własnego szpitala zatrzymałoby Daisy na prowincji, pochłonęłoby całkowicie jej czas i spełniło egzaltowane ambicje. Jej poświęcenie i ciężka, od rana do wieczora, praca zdobyłaby księżnej jeśli nie uznanie, to tolerancję władz i miejscowej ludności. Nie musiałaby, jak to miało miejsce potem, wiercić się po całych Niemczech w poszukiwaniu zajęcia i sympatii.
Siostra Daisy von Pless ze swoimi pacjentami w szpitalu Tempelhof w Berlinie, gdzie podjęła prace we wrześniu 1914 r.
Pierwszym przystankiem w tej wędrówce stał się Tempelhof Szpital no II w Berlinie, gdzie we wrześniu 1914 r. za wstawiennictwem synowej kajzera, księżniczki Augustowej Wilhelmowej, Daisy podjęła pracę jako pielęgniarka pod okiem profesora von Kuestera. Już jednak w pażdzierniku, pobyt księżnej w Berlinie uznany został za niewygodny. Powodem tego była jej spontaniczna wizyta ze szwagrem, hrabią Fritzem von Hochberg, w obozie dla angielskich jeńców wojennych w pobliskim Döberitz. Wszelkie późniejsze oskarżenia i „relacje” o tych odwiedzinach i rzekomych prezentach dla ziomków, choć nieprawdziwe, narobiły wokół jej osoby niepotrzebnego w swojej wrogości szumu. Daisy musiała opuścić stolicę i pracę w szpitalu, ale, co gorsze, swoim nieprzemyślanym gestem wywołała zaostrzenie restrykcji w jakichkolwiek kontaktach z wojennymi więźniami wroga. Jak pisze o tym w swojej książce hrabina Evelyn Blucher, tak samo jak Daisy angielska małżonka pruskiego magnata, szumiał o tym cały Berlin i wszyscy wiedzieli, że księżnej von Pless nie wybaczono niedyplomatycznych słów: „Proszę, trzymajcie się na duchu!” („Keep up your spirit!”), którymi pożegnała internowanych rodaków. Późniejsze śledztwa w sprawie jej zachowania, oczyściły ją oficjalnie z zarzutów przypisywanych w plotkach, ale reputacja księżnej została bezpowrotnie zszarpana. Od tego momentu stała się w opinii publicznej „personą non grata” i tylko ścisły krąg bliskich znajomych i przyjaciół sympatyzował się z jej nagłą alienacją.
Sytuacja księżnej von Pless w Niemczech, teraz „wroga narodu” i więcej niż „potencjalnego szpiega”, musiała być chwilami nie do zniesienia. „Daisy pisze długie, ale bardzo smutne listy…” donosiła jej siostra Shelagh byłej bratowej Jennie Churchill. Siłą rzeczy rodzina się niepokoiła i chciała pomóc, próbując poruszyć niebo i ziemię i konspirując nad fantastycznymi, jak z filmu, rozwiązaniami. O jednym z nich pisze w swoich wspomnieniach cioteczny kuzyn księżnej, major-generał Geoffrey Brooke: „Nie wiem jak ten pomysł się narodził, ale rodzina i przyjaciele w Anglii zaczęli wierzyć, że Daisy uda się jakimś cudem uciec z Niemiec. Pamiętam z tego czasu listy mojej matki pisane z Newlands, rezydencji rodziców Daisy na terenie New Forest, nad brzegiem cieśliny Solvent, donoszące mi, że wszyscy oczekiwali jej powrotu samolotem. Z nieznanych mi powodów, moja matka [Minnie Wyndham] pokładała w tym względzie nadzieje w „drogim Panu Balfourze”, który miał przyczynić się do owego zuchwałego porwania jej siostrzenicy. Każdego więc ranka, pilnowała służbę, by rozłożono na trawnikach białe prześcieradła, wierząc że Daisy je zauważy i wskaże pilotowi miejsce lądowania. A potem całymi dniami wypatrywano na niebie obiecanego samolotu, który jednak nigdy się nie zmaterializował…” (tłumaczenie © Barbara Borkowy)
Polityk angielski Arthur Balfour (1848 – 1930), za sprawą którego planowano porwanie księżnej Daisy z Niemiec
„Drogi Pan [Arthur] Balfour” był od maja 1915 r. do 1916 r. prezydentem Admiralicji (First Lord of Admiralty) i, w tej funkcji, naczelnikiem Królewskiej Służby Powietrznej (Royal Naval Air Force). Plan porwania z Niemiec księżnej von Pless musiał więc narodzić się w tym czasie. Jak bardzo niewiarygodnie i spektakularnie to brzmi, osobiście wierzę majorowi-generałowi Brooke’owi w to co nam przekazał. Był on bowiem poważnym człowiekiem i żołnierzem, któremu w innych jego relacjach nie można zarzucić braku wiarygodności.
Dlaczego więc nic nie wyszło z akcji uprowadzenia księżnej von Pless? Nie dowiemy się tego dopóki któryś z jej badaczy nie natrafi na stare rządowe dokumenty opisujące to wydarzenie. Można tylko dywagować, że to ona sama wycofała się z planu, jak to zrobiła powtórnie wiosną 1916 r. rezygnując z możliwości ucieczki we Francji. Oddając jej głos: „Kiedy przekroczyliśmy wczoraj granicę Francji, i wiedząc że jutro jedziemy z Metzu do Mars la Tour, nadeszła mnie myśl jak łatwo by mi było, z odpowiednią dozą odwagi i z pieniędzmi, uciec do któregoś z domów, ściąć włosy, przebrać się za mężczyznę, przeleżeć w ukryciu podczas poszukiwań za mną, a potem jakimś cudem przekroczyć francuski front i zostać odesłaną do Anglii. Ale podczas pisania tego, przejechał koło nas pociąg z węglem i nagle zdałam sobie sprawę, że jestem żoną niemieckiego potentata węglowego… Gdybym to zrobiła, uznano by mnie za zdrajczynię i nie pozwolono mi zobaczyć więcej moich synów. Przeszłam już tyle, że dzielność mnie jakoś opuściła; taki wysiłek wymagałby fizycznej odwagi i dogłębnego przemyślenia. Lepiej to chyba przeczekać.” (tłumaczenie © Barbara Borkowy)
Skreślając te refleksje, Daisy pracowała na drugim już w swojej wojennej karierze pociągu-lazarecie. Jak pierwszy, tzw pociąg „Y”, prowadzony w 1915 r. przez ukochanego profesora von Kuestera, tak i ten, oznaczony numerem „D3” i finansowany przez żydowskiego pochodzenia Herr von Friedländera był tylko kilkumiesięcznym dla niej angażem. Wszelkie inne próby otrzymania zatrudnienia w służbie medycznej kończyły się niepowodzeniem. Nawet jej bliscy przyjaciele, książę bawarski Ludwig Ferdynand i królewna pruska Cecylia, musieli grzecznie odmówić jej prośbom. Powodem tego nie był brak kwalifikacji, które księżna von Pless posiadała, ani brak pasji czy poświęcenia, jakie miała w nadmiarze, ale złośliwa postawa biurokratów pruskich, którzy w swoich zawężonych horyzontach myślowych nie potrafili przeskoczyć bariery jej pochodzenia i indywidualności.
Niemiecki pociąg szpitalny z okresu 1. wojny światowej. Księżna von Pless dostała dwukrotnie angaż do pracy w Lazaretzug.
W międzyczasie, księżna von Pless przenosząc się z synami, Lexelem i Bolkiem, w różne miejsca na terenie Prus i Bawarii, zaspakajała korespondencyjnie swoje poczucie patriotycznego, ale w wielu wypadkach również honorowego z racji dawnej przyjaźni, obowiązku pomocy i życzliwości ludziom, którym los zgotował niefortunną sytuację albo na froncie, albo za drutami łagrów jenieckich. Wielki ukłon w jej stronę należy się za fakt, że w swojej idealistycznej rycerskiej postawie honorowała wojowników obu stron. Jej angielscy i niemieccy przyjaciele, walczący po przeciwnych stronach, otrzymywali od niej te same słowa otuchy i podobne prezenty mające ulżyć ich niedogodnościom. Swoim rodakom w obozach jenieckich przesyłała gazety, książki, lekarstwa i paczki z wysyłkowego sklepu Army & Navy. Swojemu dobremu znajomemu, synowi kajzera, księciu Eithel Fritzowi, nie omieszkała wysłać szyfonowych firanek i wody kolońskiej, dowiedziawszy się z jego listu, że nie może spać z powodu plagi much. Ta jej romantyczna „rycerskość” nie była niczym nowym. W przeszłości była inicjatorką i działaczką funduszu opieki nad grobami wszystkich, niezależnie od narodowości, żołnierzy poległych podczas wojny burskiej w Południowej Afryce.
W swojej działalności podczas wojny, księżna Daisy musiała często handlować przysługą za przysługę.
Opresje władz i piętrzone przez biurokratów przeszkody tylko wzmocniły jej determinację. Jak sama wyznała: „Gotowa byłam naprzykrzać się każdemu i jeśli zaistniała tego potrzeba, bezwstydnie wykorzystywałam stare przyjaźnie. Jak tylko mogłam stosowałam się do przepisów, ale gdy stawały mi one na drodze, po cichu je naginałam, lub wręcz łamałam.” (tłumaczenie © Barbara Borkowy) Pisała do wszystkich, włącznie z cesarzem i nieznanymi jej personalnie osobistościami. W przekazywaniu kajzerowi swoich próśb i uwag posuwała się do drastycznych pomysłów, prosząc, na przykład, hrabinę Brockdorff, by przeszmuglowała jej list w korespondencji cesarzowej do męża. Wdzięczna za pomoc Daisy dla krewnego przetrzymywanego w obozie niedaleko Ruthin, hrabina Brockdorff z chęcią to uczyniła. Oczywiście w tego rodzaju kontaktach księżna Daisy musiała często handlować przysługą za przysługę. Nie miała z tym żadnych oporów i przesyłała matce w Anglii listy nazwisk niemieckich jeńców, których Patsy potem odnajdywała. Pomocnym tu był również hrabia Erroll, ojciec podopiecznego Daisy, Ivana Haya.
Kapitan Ivan Hay (1884 – 1936) był jednym z pierwszych angielskich oficerów wziętych do niewoli w bitwie pod Le Cateau 26 sierpnia 1914 r. Świadkiem jego pojmania był, znany mu z wizyt w Książu, brat cesarzowej, książę Ernst Gunter Schleswig-Holstein, który zawiadomił o tym Daisy. Ta natychmiast wszczęła poszukiwania i już na początku września mogła zawiadomić zmartwioną matkę w Szkocji o losach syna. Ivan przecież był jej bardzo dobrym przyjacielem, którego nieraz gościła na Śląsku i który dotrzymywał jej towarzystwa podczas pobytów w Anglii. W ostatniej wielkiej paradzie historycznej, w jakiej wzięła udział w Londynie – Elżbietańskim Turnieju, zorganizowanym przez bratową Jennie – księżna von Pless wystąpiła jako Księżniczka Errant. Ivan Hay zagrał rycerza w jej orszaku.
Z czasem na listę pupili księżnej trafili inni znajomi, lub znajomi znajomych: kapitan Rupert Keppel (syn hrabiego Albemarle), Reggie Fellowes i jego ślepy ojciec, baron de Ramsey, kapitan Robert Grey (krewny ministra spraw zagranicznych, Sir Edwarda Greya), czy pułkownik William Gordon. Ten ostatni, celebrowany weteran wojny burskiej, został – ku podwójnej radości Daisy – wymieniony na początku 1916 r. za internowanego w Gibraltarze jej przyjaciela, księcia Emanuela Salm-Salma.
Odwiedzać ich nie mogła, ale prowadziła z nimi regularną korespondencję, posyłała małe luksusy i starała się spełnić wszelkie ich prośby. Parę razy udało się jej przenieść ich do lepszego obozu. Od wiosny 1915 r. w swoją działalność włączyła wiernego kamerdynera z Książa, Seidela, który z powodów zdrowotnych został zwolniony z wojska i odesłany na służbę do jej domu w Partenkirchen. Seidel entuzjastycznie i bez żadnych zastrzeżeń wcielił się w rolę kuriera księżnej, składał w jej imieniu wizyty jeńcom i osobiście dostarczał im od niej przesyłki. W dodatku władał doskonale językiem angielskim. Kiedy po wojnie wyszła na jaw cała skala jego aktywności, zarówno Hans jak i Hansel nie mogli tego Daisy wybaczyć. Do tego stopnia, że „sprawa Seidela” stała się jednym z punktów późniejszej dyskusji rozwodowej pomiędzy malżonkami.
W kwietniu 1915 r. władze niemieckie przeniosły do pojedynczych cel więziennych trzydziestu dziewięciu jeńców angielskich pochodzenia arystokratycznego. Wśród nich znależli się Ivan Hay, Robin Grey i Rupert Keppel. Decyzja ta była odpowiedzią na kontrowersyjne polecenie Winstona Churchill o umieszczaniu pojmanych członków załogi niemieckich łodzi podwodnych w więzieniach dla kryminalistów zamiast w obozach jenieckich. Za ich przestępstwo uznano „złamanie podstawowych reguł prowadzenia wojny” („breaking oridinary usages of warfare”). Księżna von Pless natychmiast zareagowała na to ostrą krytyką Churchilla, którą nie omieszkała przekazać bezwłocznie z jednej strony kajzerowi, a z drugiej angielskim adresatom swojej korespondencji. W odnalezionym niedawno przeze mnie liście do przyjaciółki, Ettie Desborough pisała: „Porozmawiaj Kochana z Albemarlami [rodzicami Ruperta Keppel]. Powiedz im, że załogi niemieckich łodzi podwodnych muszą być traktowane tak samo jak inni jeńcy marynarki (…). Zrób to ku pamięci swoich angielskich Przyjaciół i ich Synów!” (tłumaczenie © Barbara Borkowy)
14 czerwca 1915 r. hrabia Albemarle, polityk partii konserwatywnej i adiutant króla Jerzego V, mógł z ulgą donieść księżnej: „Zrobiłem co mogłem, żeby więźniów niemieckich łodzi podwodnych traktowano w tym kraju jak zwyczajnych jeńców wojennych, i miło jest mi powiedzieć, że nowy rząd koalicyjny miał odwagę unieważnić odwetową politykę Churchilla wobec oficerów, którzy bądź co bądź wykonywali tylko rozkazy. Zostali oni teraz przeniesieni [z wiezień] do Donington Hall i innych obozów jenieckich.” (tłumaczenie © Barbara Borkowy)
Choć opieka and „Przyjacielami i ich Synami” pochłaniała Daisy dużo czasu i wysiłków, nie zapomniała o innych, osobiście jej nieznanych, uwięzionych w Niemczech Anglikach. Reagowała na każdą prośbę, która do niej dotarła, lekceważąc porady „Hansa, wujka Bolka czy księżnej Mossy (…), żeby być dyskretną, siedzieć cicho i unikać drażnienia władz.” Rozumiała doskonale desperację autorów tych błagających listów i fakt, że adresowane były do niej – „Angielki ożenionej z Niemcem, której nazwisko zdarzyło się im zapamiętać.” (tłumaczenie © Barbara Borkowy)
Chyba największą ironią tych czasów dla Daisy był fakt, że doczekała się od władz niemieckich oficjalnego angażu w służbie medycznej dopiero pod koniec wojny. Dodatkową miłą niespodzianką było „błogosławieństwo” męża, który bez obiekcji wyraził zgodę na jej wyjazd do Uskub w Serbii i pracę w tamtejszym austriackim Cesarskim Szpitalu Bracko. Ofertę tą księżna von Pless otrzymała w sierpniu 1917 r. od księcia Hermana Hatzfeldta, szefa niemieckiego Czerwonego Krzyża i komisarza Ochotniczej Służby Pielęgniarskiej. Do Belgradu wyjechała w towarzystwie sekretarki, Heleny Wagner, pokojówki Else i niezbędnego Seidela. W następnym roku Seidel i Else stali się parą małżeńską.
Do Niemiec wróciła na Święta Bożego Narodzenia, które spędziła z Hansem, Lexelem i Bolkiem w Berchtesgaden. Z Londynu nadeszły złe wieści o chorobie matki, a w lutym 1918 r. świat obiegła wiadomość o samójstwie wielkiego księcia Adolfa Fryderyka Macklenburg-Strelitza. Prasa spekulowała na temat jego nieszczęśliwego romansu i winę za śmierć zrzucała na księżną von Pless. Stan psychiczny Daisy sięgnął kolejnego dna, pomimo walki o oczyszczenie jej nazwiska podjętej zarówno przez Hansa, jak i przez cesarza Wilhelma II. Powrót do Uskub dał jej szansę ucieczki.
W październiku 1918 r. księżna von Pless zdecydowała się opuść Serbię, by podjąć zaoferowaną jej wcześniej kierowniczą rolę w sanatorium dla żołnierzy austriackich i węgierskich w Konstancji nad Morzem Czarnym. Nigdy tam jednak nie dotarła. Przejeżdżając przez Budapeszt, zawróciła w stronę Niemiec. Wojna się skończyła, a wraz z nią świat, który Daisy znała i w którym do tej pory się obracała.
Podopieczny księżnej Daisy, Ivan Hay, sfotografowany w dniu ślubu z Pamelą Burroughes. Foto: The Daily Mirror
Jej pupile, angielscy jeńcy wojenni, zaczęli powracać do kraju. W grudniu 1918 r. dotarł tam nareszcie ciężko chory Ivan Hay. Z poważnym zapaleniem płuc, wylądował w szpitalu Brooklands w Hull. Rodzice nie odstępowali jego łóżka. Póżniej ojciec, hrabia Erroll, opublikował do wiadomości publicznej jego list napisany 22 czerwca 1918 r., opisujący w detalach horror, który przeżył w niewoli. W pażdzierniku 1921 r. został sekretarzem instytucji ubezpieczeniowej, Edinburgh Assurance Company. Miesiąc później ożenił się z Pamelą Burroughes.
Parodoksalnie, coraz bardziej samotna Daisy tęskniła za swoimi podopiecznymi i czasem wypełnionym niesieniem im pomocy. W korespondencji do Ettie Desborough z 22 sierpnia 1918 r. pytała: Gdzie jest teraz Reggie [Fellowes]? A co dzieje się z Robinem Greyem, którego listów tak bardzo mi brakuje?…”.
Read Full Post »