Feeds:
Wpisy
Komentarze

Posts Tagged ‘L.C. Crichton’

Na londyńskim rynku antyków pojawiła się właśnie niecodzienna okazja – możliwość zakupu składającego  się z 22 elementów kompletu toaletowego wykonanego w pozłacanym srebrze dla Konstacji, ksieżnej Westminsteru, czyli znanej nam dobrze Shelagh, siostry księżnej Daisy von Pless.
Twórcą tego wyjątkowego zestawu z lat 1916 -17 była słynna pracownia złotnicza, Crichton Brothers.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Zestaw toaletowy wykonany dla Konstancji, księżnej Westminsteru przez firmę Crichton Brothers w 1916/17 r. Foto: M.P. Levene

Założona w 1890-tych latach przez Lionela Alfreda Crichtona (1866 – 1938), firma ta zdobyła sobie szybko przodującą rolę wśród zarówno dealerów starym srebrem, jak i wykonawców nowych zamówień egzekwowanych w najlepszej tradycji rzemiosła. Oprócz głównej siedziby na prestiżowej Old Bond Street, miała również swoje oddziały w Nowym Yorku i w Chicago. Biznes prowadziła do 1950 r.
Co uderza niezwykłością w tym zestawie toaletowym jest jego rzadko spotykany rozmiar i data powstania w środku 1. wojny światowej. Głównym elementem kompletu jest duże, wysokie na 67 cm lustro. W jego skład wchodzą także: dwie szkatułki na kulowych nóżkach, para świeczników i ich gasidełko, szczotki do ubrań i do pudru, pojemniki na puder, krem i perfumy, poduszeczka na wsuwki oraz mały dzbanek na wodę i miseczka do obmywania palców. Stan ich zachowania jest bardzo dobry. Pomimo wieloletniego użytkowania, przetrwała nawet jedna z oryginalnych buteleczek do perfum. Wzięte razem, wszystkie przedmioty ważą oszałamiających 10 kilogramów! Aż trudno sobie wyobrazić, że tak ciężkie i drogocenne rzeczy zamówiła sobie Shelagh na pobyt w Le Touquet na terenie Francji, gdzie przez całą wojnę prowadziła szpital wojskowy dla rannych oficerów.

Shelagh_Nurse_2

Konstancja (Shelagh), księżna Westminsteru od 1914 r. była zarządzynią szpitala w Le Touquet. Foto: Edward Hoppe/IWM

Ktoś jednak zlecił Crichton Brothers wykonanie tego kompletu. Życzeniem zleceniodawcy było również wygrawerowanie na każdym jego składniku herbu Grosvenorów.
Konstancja była wówczas w usankcjonowanej przez sąd separacji z Hugh (Bendorem) Grosvenor, 2. księciem Westminsteru. Podpisanie aktu separacji w lipcu 1914 r., poprzedzał dwuletni prawie okres nieprzyjemnych sporów i oskarżycielskich listów wymienianych przez adwokatów. Ale, jak to często bywa po osiągnięciu porozumienia, byli małżonkowie zaczęli ponownie zachowywać się wobec siebie uprzejmie i kurtuazyjnie. Łączyło się to nawet z komentarzami, że do siebie powrócą. Wiele ich przecież łączyło, dużo razem przeżyli i mieli ze sobą trójkę dzieci. Shelagh otrzymała od byłego męża apanaże, pozwalające jej utrzymać wysoki standard życia, ale na poprzednie beztroskie wyrzucanie pieniędzy pozwolić sobie nie mogła. Jak pisała w jednym z listów do byłej bratowej, Jennie Churchill, z powodu ciężkich czasów, wynajęła swój dom obcym ludziom. Gdy przyjeżdżała z Francji do Anglii, zatrzymywała się u rodziców w Newlands, albo w swoim małym mieszkanku w Londynie.
Niejedną wadę zarzucić można Bendorowi, ale nie należy mu odmówić szerokiego gestu i szczodrości, gdy miał na to humor. Jego była szwagierka, nasza księżna Daisy von Pless, sama tego doświadczyła, kiedy powojenny przyjazd Bendora na południe Francji uratował ją przed wierzycielami plikiem wartościowych brytyjskich funtów, które wręczył bez wahania jej służącej wysłanej do jego jachtu z prośbą o pomoc.
Samą Shelagh natychmiast poparł w sfinansowaniu, „for the sake of old times”, inicjatywy otwarcia szpitala we Francji, przesyłając czek na 500 funtów w odpowiedzi na jej prośbę o sponsorów wydrukowaną w The Times.
Nie zdziwiłabym się przeto, że z dobrej woli i szacunku dla jej, niewątpliwie szczerych i popartych ciężką pracą, wysiłków na rzecz brytyjskich ofiar wojennych, Bendor , w przypływie rozczulenia, zamówił dla niej ten kosztowny prezent.
Są to tylko dywagacje z mojej strony, dopóki, jakimś cudem, nie trafię na archiwum firmy Crichton Brothers, by sprawdzić kto był rzeczywistym zleceniodawcą tego przepięknego zestawu toaletowego. Prawda okazać się może inną, ale nie przeszkadza mi to podzielić się teraz z Państwem swoimi przemyśleniami i kontemplacją obiektu, jaki niewątpliwie jest dziełem wysokiej klasy i rzadkości, i jaki daje nam pewien wgląd w czasy, których mój blog dotyczy.
Po więcej informacji odsyłam czytelników, zwłaszcza tych, którzy dysponują oczekiwaną sumą 49 500 funtów na zakup wyżej omówionego artykułu do jego londyńskiego sprzedawcy, M.P. Levene, pod internetowym adresem: http://www.mplevene.co.uk/1557.aspx

Read Full Post »